Zbuduj własne San Juan w karcianym Puerto Rico (recenzja)

PRZECZYTASZ W 12 MIN

Tym razem zabieramy Was do San Juan, do czasów, kiedy była to jeszcze wschodząca stolica urokliwego Puerto Rico. Będziemy starali się zbudować jak najpotężniejsze (czyt. jak najlepiej punktujące) 12-kartowe miasto, godne miana najważniejszego portu na wyspie, miana stolicy.

  • Gracze wykorzystują jedynie karty i 5 dostępnych akcji, by budować rozmaite budynki, które przyniosą im na koniec gry jak najwięcej punktów zwycięstwa.
  • Karty są tutaj jednocześnie budynkami, surowcami i walutą, którą płacimy za wybudowanie kart-budynków.
  • Pudełko zawiera 30-kartowy dodatek, który daje większe pole manewru graczom, a jednocześnie zwiększa niepowtarzalność rozgrywek.

Już na samym początku muszę się przyznać bez bicia, że nie grałem dotąd w klasyczną wersję „Puerto Rico”, w związku z tym recenzja karcianki nie będzie się do niej odnosiła. Autorem gry jest Andreas Seyfarth. Za ilustracje odpowiedzialni są Harald Lieske i Mia Steingräber. Oryginalnym wydawcą karcianego „Puerto Rico” jest Ravensburger (marka Alea), natomiast polskie wydanie gry zawdzięczamy wydawnictwu Lacerta. Karciane „Puerto Rico” (znane wcześniej też jako „San Juan”) przeznaczone jest dla 2 do 4 osób, zgodnie z informacją na pudełku, w wieku od 10 lat. Przewidywany czas rozgrywki to ok. 30 do 60 min, czyli mniej więcej 15 min na gracza. Im bardziej jesteśmy zaznajomieni z działaniem poszczególnych kart, tym szybciej będzie przebiegała rozgrywka, bo obędzie się bez każdorazowego czytania opisów na nich zamieszczonych.

Zawartość pudełka
W pudełku mamy całą masę kart. Znaczna większość z nich reprezentuje rozmaite budynki (produkcyjne i miejskie), które będziemy budować w trakcie gry. Niektórzy z naszych współgraczy podczas ogrywania „Puerto Rico” mieli na pierwszy rzut oka problemy z odróżnieniem kolorystyki części kart produkcyjnych od miejskich, co miało znaczenie dla komfortu ich gry. Być może te dwa typy kart mogłyby mieć bardziej zróżnicowane kolorystycznie. Jednak jest to też kwestia przyzwyczajenia i ogrania, bo po kilku rozgrywkach, kiedy już lepiej zapoznamy się z kartami i kolorami poszczególnych budynków, problem zapewne zniknie.

Mamy 5 kart postaci (Budowniczego, Nadzorcę, Kupca, Burmistrza i Poszukiwacza złota), które reprezentują akcje, jakie gracze mogą wykonać w swoim ruchu. Jest też karta Gubernatora, która jest zawsze w posiadaniu gracza rozpoczynającego rundę. W starszej wersji elementy te odróżniały się nieco od pozostałych. Tutaj mamy jednak zachowaną spójność i wszystko ma formę jednakowej wielkości kart.
W pudełku mamy jeszcze 5 kart targowisk wykorzystywanych w fazie Kupca. W starszej wersji gry karty te były zastąpione prostokątnymi kafelkami.
Gra zawiera jeszcze 30 kart dodatkowych. Jest to 29 kart budynków oraz dwustronna karta katedry (specyficznie działającego budynku miejskiego).
Nie można zapominać o instrukcji, która jest bardzo dobrze napisana. Skrótowo ujęte zasady na wyróżnionych marginesach pozwalają szybko przypomnieć zasady tym graczom, którzy wracają do „Puerto Rico” na kolejne odwiedziny, ale po dłuższym czasie nieobecności. Plusem instrukcji są również dodatkowe objaśnienia kart, pozwalające rozwiać wątpliwości, co do zasad. Instrukcja wskazuje też, które karty są ze sobą połączone funkcjonalnie.

Reguły gry w skrócie
W grze wznosimy rozmaite budynki miejskie i produkcyjne, jakie mamy na kartach. Niektóre karty mają taki sam awers i rewers. Dzięki temu łatwiej je odnaleźć w talii i wyłożyć podczas przygotowania do rozgrywki (np. Katedra, karty postaci). Karty targowisk mają z kolei inny rewers niż reszta kart. Aby przyspieszyć rozłożenie karcianego „Puerto Rico” warto karty targowisk, postaci i część Farbiarni trzymać osobno, np. w woreczku strunowym.

Jeśli nie chcemy grać z dodatkiem, również i te 30 dodatkowych kart można oddzielnie zapakować w strunowy woreczek. My po kilku zapoznawczych rozgrywkach wtasowaliśmy dodatek do reszty kart budynków i od tego momentu gramy zawsze z nim. Jednak, kiedy chcemy zaprosić do „Puerto Rico” nowych graczy, warto przynajmniej pierwszą, zapoznawczą rozgrywkę oprzeć jedynie na podstawowych kartach budynków.
W podstawowym wariancie każdy z graczy otrzymuje 4 karty budynków, które trzyma na ręku i Farbiarnię, którą wykłada przed sobą na stole, jako początkowy już zbudowany budynek. Pierwszy gracz otrzymuje kartę Gubernatora. Karta ta będzie co rundę zmieniała właściciela (zgodnie z ruchem wskazówek zegara).

Gra składa się z serii następujących po sobie rund. W każdej rundzie, poczynając od pierwszego gracza (Gubernatora), każdy kolejno wybiera kartę postaci i wykonuje wskazane na niej działania. Osoba, która wybierała kartę postaci jako pierwsza, może skorzystać z przywileju na niej opisanego, natomiast pozostali mogą zaraz po tym skopiować działanie takiej karty, ale bez dodatkowych korzyści. Runda kończy się kiedy już wszyscy gracze wybiorą jedną z kart postaci. Karta Gubernatora przechodzi do kolejnego gracza i rozgrywamy następną rundę, aż do uzyskania warunków końca gry.

5 akcji do wyboru
Do wyboru w każdej rundzie mamy 5 postaci, a więc dostępnych jest 5 różnych akcji. Gracz, który jako pierwszy w rundzie wybrał akcję Budowniczego ma możliwość zbudowania budynku płacąc o jedną kartę mniej niż cyfra widniejąca na karcie budynku (jej koszt). Przy czym, wśród zbudowanych przez siebie budynków nie można mieć dwóch takich samych budynków miejskich. Pozostali gracze, kopiując tę akcję, mogą coś wybudować, ale muszą zapłacić pełny koszt widniejący na budowanej karcie.
Nadzorca pozwala wyprodukować jeden surowiec, a gracz, który wybrał go jako pierwszy, może wyprodukować jeszcze jeden dodatkowy. Na jednej karcie produkcyjnej może być umieszczone tylko jedno konkretne dobro. Jeśli np. chcemy wyprodukować dwa srebra, musimy mieć wybudowane dwa budynki, które pozwalają na jego produkcję.

Kupiec pozwala na sprzedaż wyprodukowanych towarów. O tym, jaka będzie ich cena, decyduje karta targowiska odkryta po wyborze tej akcji przez gracza. I znów – gracz, który jako pierwszy zdecydował się na akcję Kupca, może sprzedać dwa towary, a pozostali tylko po jednym.

Burmistrz umożliwia pozyskanie na rękę nowych kart, ale takich, które wcześniej dociągniemy i obejrzymy z zakrytego stosu. Każdy może zatrzymać jedną z dwóch odkrytych, natomiast gracz, który pierwszy wybrał akcję Burmistrza, również jedną, ale z dobranych pięciu kart.
Ostatnią z dostępnych postaci jest Poszukiwacz. Tutaj tylko gracz wybierający Poszukiwacza dociąga jedną kartę i zachowuje ją na ręce. Pozostali muszą obejść się smakiem (nie mogą wykonać żadnej akcji kopiując tę akcję).
Na koniec rundy trzeba jeszcze zachować odpowiedni limit kart na ręku. Rozgrywka kończy się przy akcji budowniczego, w której przynajmniej jeden z graczy wybuduje 12 budynek (włącznie ze startowym). Wygrywa, jak to najczęściej bywa, ta osoba, która zdobędzie najwięcej punktów zwycięstwa za swoje budynki.
Jednak wszystko nie jest takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać, ponieważ jedne karty wzmacniają działanie innych i wszystko zgrabnie się zazębia. W ten sposób możemy np. zmniejszyć sobie koszt budowy, albo zwiększyć limit kart na ręce. Inne budynki dadzą po prostu pokaźną dawkę punktów zwycięstwa. Trzeba więc rozsądnie zarządzać swoimi akcjami i tym, co zdecydujemy się wybudować.

Klimat rozgrywki
Gra nie ma w sobie zbyt wiele klimatu, ale też nie jest z niego wypruta doszczętnie. Wykładamy karty, płacąc za nie odpowiedni koszt i staramy się stworzyć z nich optymalne kombinacje, by cechy kart wzmacniały i uzupełniały się wzajemnie. Mamy też postaci, które spełniają rolę zgodną ze swoją nazwą, np. Budowniczy pozwana zbudować jakiś budynek, a Kupiec handlować wyprodukowanymi pod okiem Nadzorcy towarami.
Mamy też jakąś tam hierarchię budynków produkcyjnych, gdzie te najdroższe, jak ta produkująca srebro, w efekcie przynoszą więcej korzyści.

Funkcje części budynków są też tematycznie powiązane z ich nazewnictwem. Mając w mieście Żurawia możemy wykonać nadbudowę jakiegoś już istniejącego budynku. W Kaplicy co rundę możemy zostawić „ofiarę” w postaci karty z ręki, ale nie bezinteresowną, bo taką, która da nam dodatkowe punkty na koniec gry. Z kolei Poszukiwacze mogą wchodzić do Kopalni, po dodatkowe zdobycze w postaci kart. Trochę tego klimatu w budowaniu miasta i w przebiegu gry da się jednak doszukać.

Losowość
Jak to w tego typu grach karcianych bywa, losowość objawia się głównie przez dociąg kart ze wspólnego dla wszystkich graczy, zakrytego stosu. Na szczęście można ją ograniczać dzięki niektórym kartom i wykonywanym akcjom np. zwiększając limit kart, które możemy przechowywać na ręku. Będziemy mieli wtedy większe pole do manewru. Losowość poniekąd ograniczana jest też przez przywilej Burmistrza, bo dzięki niemu kartę (lub karty na rękę) wybieramy z pięciu, a nie z dwóch dobranych kart. Mamy więc większą szansę na dociągnięcie jakiegoś przydatnego w danym momencie budynku.
Oprócz dobierania przypadkowych kart, reszta decyzji, co do losów karcianego San Juan, leży już w naszych rękach.

Skalowalność
Gra dobrze sprawdza się praktycznie w każdym składzie osobowym. Może troszkę mniej ciekawie jest na 2 graczy. Za to wtedy jest mniejsza konkurencja w selekcji postaci, więc trochę łatwiej coś zaplanować i skorzystać z pożądanych akcji i przywilejów.
Rozgrywki delikatnie się różnią, w zależności od liczby graczy. Inny limit kart na ręku jest wtedy, kiedy gramy na 2 osoby (7 kart), a inny przy 3 lub 4 graczach (6 kart). Niby niewielka różnica, a jednak czasem ta jedna karta mniej lub więcej robi różnicę. Oczywiście, zawsze możemy sobie pomóc budując Wieżę widokową, która zwiększy nam limit trzymanych na ręku kart aż do 12. I od razu wtedy „widać więcej” i więcej można zaplanować.
W zależności od liczby graczy niektóre karty działają lepiej lub gorzej, np. Biblioteka wzmacniająca przywileje wydaje się być bardzo mocną kartą. Przy większej liczbie graczy jej rola była jednak nieco mniejsza, bo często zostawały takie przywileje, które niekoniecznie muszą nam przynosić spore korzyści. W grze 2-osobowej, kiedy mając Gubernatora dwa razy korzysta się z przywilejów w jednej rundzie Biblioteka jest znacznie bardziej przydatna. Przy mniejszej liczbie graczy łatwiej też uzyskać korzyści z Pracowni złotniczej, Szałasu czy Tawerny (karty z dodatku).
Nie ważne jednak w ile osób gramy, nie ma tutaj jakiegoś ciągnącego się w nieskończoność oczekiwania na swój ruch. Nawet, jeśli przeciwnicy rozgrywają swoje tury, to i tak mamy co robić, bo możemy kopiować ich akcje (tyle, że bez przywilejów). Ponadto, wiele z tych akcji może być rozgrywanych jednocześnie.
Niezależny od liczby graczy jest też moment zakończenia rozgrywki. Zawsze następuje on w momencie wybudowania 12 budynku przez któregoś z uczestników rozgrywki.

Interakcja
Gracze w karcianym „Puerto Rico” wpływają na siebie poprzez wybór jednej z pięciu postaci, dzięki którym wykonują konkretne akcje jako pierwsi. W ten sposób pozbawiają pozostałych graczy przywilejów, które daje wybierana postać. O ile karta Burmistrza nie jest jeszcze jakaś zdecydowanie słabsza bez skorzystania z jej przywileju (bo wybieramy z mniejszej liczby kart, ale ostatecznie i tak zachowujemy jedną), to już przywilej Budowniczego (płacenie jedną kartę z ręki mniej za zbudowanie innej), może okazać się wyjątkowo przydatny. Tak samo jest z produkcją czy sprzedażą dóbr, jeśli tylko mamy odpowiednio dużą liczbę budynków produkcyjnych, zależnie od sytuacji, z wyprodukowanymi towarami lub bez nich. Możliwość produkcji, a zwłaszcza sprzedaży o jednego dobra więcej to czasem bardzo wiele. Oczywiście, nasze priorytety w trakcie rozgrywki będą ulegały zmianie w zależności od tego, jakie budynki będziemy już mieli w swoim karcianym San Juan, np. mając już Bibliotekę, która wzmacnia przywileje, bardziej będzie zależało nam na skorzystaniu z dogodnych dodatkowych cech postaci przysługujących graczowi, który wybrał ją jako pierwszy. Mając Wieżę widokową powinniśmy starać się zwiększać liczbę kart na ręku, by mieć większy wpływ na grę.

Regrywalność
Niepowtarzalność rozgrywek w karcianej wersji „Puerto Rico” jest całkiem spora. Już sama gra podstawowa ma taką liczbę różnorodnych budynków, że przy losowym dociągu kart, o którym już zresztą wspominałem, szansa na zbudowanie za każdym razem podobnego 12-kartowego miasta jest niewielka. Owszem, możemy obrać pewną strategię i z każdą rozgrywką polować na te same budynki, ale może to się na dłuższą metę nie opłacać. Zanim trafimy na takie karty, jakie chcemy, przeciwnicy mogą być już daleko przed nami z punktacją i liczbą budynków w swoim San Juan. Trzeba więc raczej na bieżąco budować własne miasto z tego, co przynosi nam los i próbować zmniejszać wpływ owej losowości na powiązania budynków w tworzonym 12-kartowym miasteczku.
Różnorodność rozgrywek znacznie wzrasta, kiedy dodamy do podstawowych kart te z dołączonego 30-kartowego rozszerzenia. Dochodzą wtedy kolejne budynki, a wśród nich Katedra, o którą gracze mogą rywalizować, a która może przynieść pokaźną porcję punktów (im więcej graczy, tym większa jest na to szansa).

Jak by tego było mało, mamy jeszcze dodatkowy wariant z malutkim draftem, czy raczej początkową selekcją kart, jakie dostajemy podczas rozdania. Gracze już na etapie przygotowania do rozgrywki mogą wtedy wybrać karty do swojej 4-kartowej ręki startowej. Pierwszy gracz musi odrzucić 1 kartę z 5, drugi 2 z 6 itd. Ten aspekt początkowego przygotowania do gry dodatkowo zmniejsza nieco losowość już na starcie.
Gra ma też spory potencjał na dodatki, w formie chociażby kolejnych budynków produkcyjnych i miejskich, czy kart postaci z nowymi akcjami do wykonania. Choć i tak przy tym, co otrzymujemy w pudełku, gra długo nie powinna się znudzić.

Cena gry
Karciane „Puerto Rico” można nabyć w cenie od ok. 60 do 85 zł. Jak za talię kart, mimo że jest ich sporo, to może i niektórym nawet te 60 zł wydawać się dużo. Jednak patrząc na to, co oferuje gra, a także uwzględniając, że 30-kartowy dodatek mógłby równie dobrze być sprzedawany osobno, to kwota zwłaszcza tych 60 zł już nie sprawia wrażenia zbyt wygórowanej. Dla niezdecydowanych polecamy spróbować rozgrywki przed zakupem, jeśli gdzieś będziecie mieli taką możliwość. Nam, jako osobom nieznającym „normalnej” wersji „Puerto Rico”, ani też nie grających w poprzednie edycje karcianej wersji, gra się spodobała na tyle, że zostaje w naszej kolekcji. Może nawet było to jedno z najlepiej wydanych sześćdziesięciu kilku złotych, jakie do tej pory przeznaczyliśmy na zakup gry planszowej lub karcianej.

Podsumowanie
Gra największe triumfy święciła, jeszcze jako „San Juan” w latach 2004–2005. Jak widać, wciąż jest to na tyle dobra gra, że wydawnictwa chętnie po nią sięgają, czego efektem jest chociażby decyzja Lacerty o wydaniu polskiej edycji.
Wersja karciana „Puerto Rico” trochę kojarzy mi się z „Villages of Valeria”, bo mamy tutaj podobny mechanizm „podążania za akcjami” przeciwników, a grę kończy wymagana do zbudowania liczba kart-budynków. Trochę też pachnie mi tu grą „O mój zboże!”, ponieważ jest wiele różnych budynków na kartach, które możemy zbudować w trakcie gry, a część z nich, podobnie jak w „O mój zboże!” produkuje surowce. Z tym, że w grze Alexandra Pfistera budynki produkcyjne mogą dać nam więcej niż jeden surowiec. W karcianym „Puerto Rico” inne jest też zastosowanie produkowanych dóbr. Tutaj dają one po prostu kolejne karty na rękę, a w karciance Pfistera mają szersze zastosowanie.

Warto zwrócić uwagę na to, że gra zajmuje dość dużo miejsca na stole. Już na starcie mamy wyłożonych kilka kart akcji i budynki początkowe (Farbiarnie), ale prawdziwe morze kart wylewa się stopniowo, gdy na stole zaczynają pojawiać się kolejne karty budynków wprowadzane do gry przez poszczególnych graczy. Przy 4 osobach już tego miejsca do rozgrywki potrzeba naprawdę sporo.
Im więcej mamy wybudowanych budynków, tym bardziej musimy kontrolować zdolności, jakie nam dają, aby móc sprawnie z nich korzystać. Ta umiejętność przychodzi też z czasem. Doświadczeni gracze będą już trochę więcej wiedzieli, co z czym się łączy i jakie budynki lepiej jest zbudować na początku, a jakie, gdy gra ma się ku końcowi. Trochę podpowiedzi mamy w instrukcji, z którą warto się zapoznać choćby po to właśnie, by dowiedzieć się więcej o powiązaniach rozmaitych budynków i szczegółach ich funkcjonowania.

„Puerto Rico: Gra karciana” to bardzo dobra pozycja, by spróbować wciągnąć nowe osoby w świat gier planszowych i karcianych (zwłaszcza w podstawowym wariancie). W pozornie prostej grze kryje się wiele możliwości i rozwiązań, które mogą poprowadzić graczy do wygranej. Karcianka, mimo stosunkowo prostych zasad, oferuje ciekawą, szybką i angażującą rozgrywkę. Przypadnie do gustu zwłaszcza tym, którzy lubią gry karciane z budowaniem miasta w tle, a dodatkowo nie przepadają za pokaźną dawką negatywnej interakcji.

Zalety i wady gry „Puerto Rico: Gra karciana”:
(+) kompaktowa karcianka, a mimo to dająca sporo możliwości do pokombinowania
(+) duża niepowtarzalność rozgrywek
(+) dobrze napisana instrukcja
(+) łatwe do wytłumaczenia zasady
(+) dodatek od razu w pudełku z podstawową wersją gry
(+) prosta mechanika wykorzystująca karty z ręki na różne sposoby

(+/-) niewielka interakcja między graczami

(-) potrzeba sporo miejsca na stole
(-) losowość dobieranych kart może doskwierać

Nasza ocena gry: 4

Udostępnij na:

Jeśli warcaby można uznać za pełnoprawną grę planszową, to właśnie one były pierwszą „grą bez prądu”, którą poznałem, polubiłem i do dziś nie odmówię partyjki. W dzieciństwie zagrywałem się także w planszówki i karcianki, które były dodawane do „Kaczora Donalda”. Do dziś mam klika w swojej kolekcji. Jako statystyczny polak uwielbiam rosół, schabowe i gry z mechaniką deckbuildingu. Zawodowo copyrighter, ale w zupełnie innej branży, a prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Bez końca mogę oglądać sport w TV, a szczególnie piłkę nożną, siatkówkę, MMA i snookera.

3 komentarze

    1. Ja nie znałem wcześniej „dużego” Puerto Rico, ale przez karciankę myślę właśnie nad zakupem. Mimo dość prostych zasad ta gra ma w coś w sobie 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.