Co dwa Brzdęki to nie jeden, czyli czym różnią się lochy od kosmosu? Który Brzdęk wybrać?

PRZECZYTASZ W 10 MIN

Gra Brzdęk! szturmem zdobyła stoły planszówkowiczów na całym świecie. W Polsce ukazała się dzięki Lucrum Games, a z magazynu wydawcy znikała w zawrotnym tempie przy dodrukach. Na polskim rynku mamy obecnie już dwie wersje podstawowe z tego cyklu wydawniczego, a są to „Nie drażnij smoka” i „Raban w próżni”. Jakie są podobieństwa i różnice między tymi planszówkami? Który Brzdęk! wybrać? To porównanie przybliży Wam nieco jak wyglądają i czym różnią się obie gry.

Liczba graczy mogących brać udział w rozgrywce i trzon mechaniki, w oparciu o którą działają obydwa Brzdęki! są praktycznie takie same. I nie mam tu na myśli jedynie tego, że obie gry bazują na budowaniu talii. Chodzi mi bardziej o to, że w obu planszówkach przebiega ono właściwie w identyczny sposób. Mimo wielu podobieństw jest jednak sporo dość istotnych różnic. Czy istotnych na tyle, by warto było posiadać obie planszówki? Sprawdźmy!

Brzdęk – porównanie pudełek i zawartości

Wersja osadzona w kosmosie wprowadza dodatkowe elementy. Zmiany pojawiają się zarówno na samej planszy, jak i na kartach, z których będziemy budować swoje talie. Mam tu na myśli zarówno karty rezerwy, jak i karty przygody (lub  karty lochów, zależnie od tego, z jakim Brzdękiem! mamy do czynienia).  Dzięki wprowadzonym zmianom rozgrywka odbywająca się „w próżni” jest nieco bardziej złożona, ale też przez to bardziej różnorodna.

Pudełka Brzdęków! są spójne graficznie, jednak już same pudełkowe ilustracje zwiastują zmiany, i to nie tylko w klimacie rozgrywki. W obydwu grach znajdziemy podobną liczbę kart, kartonowych znaczników, kostek czy meepli. Zasadniczą różnicą jest to, jak zbudowane są plansze, po których się poruszamy, ale o tym za chwilę.

Pudełko od „Nie drażnij smoka” i tak jest większe niż standardowe, w jakie pakuje się często planszówki, a mimo to pudło „Rabanu w próżni” jest… jeszcze większe. Kosmiczna rozgrywka, ze względu na zmienioną planszę i zasady poruszania się po niej, jest też najczęściej dłuższa. Sugerują to już zresztą informacje na obu pudełkach. „W próżni”, zamiast od 30 do 60 min, możemy przebywać nawet do 90 min. Ale ciekawej i angażującej rozgrywki nigdy za wiele!

Smok czy Eradikatus?

W obydwu grach pojawia się pewna postać, na której teren wkraczamy po cenne artefakty. Jest ona reprezentowana na planszy przez unikatową drewnianą figurkę. W „Nie drażnij smoka” jest to… smok, nie inaczej. W „Rabanie w próżni” bossem jest niejaki Eradikatus.

Każda z wersji Brzdęka! ma w pudełku materiałową sakwę z charakterystyczną dla niej naszywką odpowiedniego „bossa”. To właśnie z tych woreczków w trakcie gry losujemy drewniane kostki, które mogą nas uśmiercić, zanim jeszcze uciekniemy ze zdobytym artefaktem.

Drewniane znaczniki i żetony

W każdym z Brzdęków! znajdziemy zestaw drewnianych znaczników – po jednym jednokolorowym zestawie dla każdego gracza. Co ciekawe, kolory znaczników w każdej z wersji  gry są zupełnie inne. Cztery zestawy z prawej (na powyższej fotce) są z „Rabanu w próżni”, a cztery pozostałe z „Nie drażnij smoka”.

Naturalną modyfikacją, stosowną do klimatu rozgrywki, jest zmiana waluty w grze. Zamiast złotych monet w „Nie drażnij smoka” mamy w wersji sci-fi… kredyty. Trochę kojarzą mi się one z kartami SIM do telefonów komórkowych.

W zależności od wersji gry inne będą wielkie i pomniejsze sekrety, które możemy odkrywać przemieszczając się po dostępnych pomieszczeniach. Uwaga! W kosmosie możesz natknąć się nawet na „Paszport polsatu”!

Również towary, jakie masz dostępne do zakupu, są w obu wersjach nieco inne, dostosowane do zasad gry. W „Rabanie…” mamy nawet dodatkową planszetkę, na której możemy je sobie wygodnie rozłożyć. W pierwszej wersji Brzdęka taka planszetka pojawia się dopiero w dodatkach. Małe, a cieszy… i wprowadza porządek.

Plansze i moduły

Plansza w „Nie drażnij smoka” (z prawej na powyższym zdjęciu) jest dwustronna. Mamy zatem dwie różne „kombinacje” korytarzy, którymi będziemy mogli podążać po smocze artefakty. W wersji kosmicznej plansza jest modułowa. Chodzi tu przede wszystkim o jej 3 środkowe elementy, które podczas składania planszy możemy nie tylko zamieniać stronami, ale i miejscami. „Raban w próżni” oferuje zatem znacznie więcej różnorodnych układów korytarzy już w wersji podstawowej.

Dodatkowo na modułowej planszy w „Rabanie…” pojawiają się nowe elementy: pas transmisyjny oraz portale. Dzięki nim możesz szybciej poruszać się między modułami i zmieniać swoją pozycję na planszy. Korzystanie portali wymaga jednak posiadania karty dostępu. Tę możesz zakupić w markecie (odpowiedniku kramu z „Nie drażnij smoka”). Co ważne, markety u Eradikatusa są rozrzucone po modułach. W „smoczym” Brzdęku! znajdują się jedynie w podziemiach, a ponadto obok siebie.

Hakowanie i kody dowodzenia

Kolejnym nowym elementem, jaki wprowadza „Raban w próżni” są kości danych (po dwie na gracza) i znaczniki kodów dowodzenia. W kosmicznej odmianie Brzdęka! nie możemy ot tak dojść sobie do pierwszego lepszego pomieszczenia z artefaktem, zabrać skarb i uciec w kierunku wyjścia, jak to zdarzało się nam w „Nie drażnij smoka”. W kosmosie nie da się zbyt szybko doprowadzić do końca gry. Tu, by zgarnąć skarb Eradikatusowi, musisz najpierw zhakować dwa porty danych. Jak to zrobić? Wystarczy, że odwiedzisz dwa różne pomieszczenia, w których są one dostępne i zostawisz tam kości danych. Hakowanie może dać Ci dodatkowy bonus, np. w postaci kasy czy wyleczenia obrażenia. Wszystko zależy od tego, jakie pomieszczenie zhakujesz.

Po dwukrotnym hakowaniu otrzymasz znacznik kodu dowodzenia. Dopiero jego posiadanie uprawnia Cię do wejścia na moduł planszy, w którym na graczy grzecznie czekają artefakty i… Eradikatus. Ten, zniecierpliwiony sytuacją, że ktoś śmie hakować mu ważne dane, zaczyna z woreczka wyciągać coraz więcej znaczników. Znacznik bossa wędruje wyżej za każdym razem, kiedy któryś z graczy pozyska wspomnianą przepustkę.

Ucieczka z artefaktami

W wersji ze smokiem wszyscy gracze po zdobyciu skarbu uciekają w kierunku jedynego możliwego wejścia/wyjścia.

„Raban w próżni” daje znacznie więcej dróg do wydostania się z artefaktem. Wejście jest wspólne, ale wyjścia są już cztery, a do każdego z nich zmieści się tylko jeden gracz. Trzeba więc niekiedy pędzić nie do tej kapsuły ratunkowej, która np. jest najbliżej, ale do tej, która jest jeszcze wolna. Pod tym względem, im więcej graczy, tym „w próżni” jest ciekawiej. Podobna sytuacja dotyczy zresztą hakowania pomieszczeń – te bardziej przydatne mogą zostać zhakowane szybciej.

Rosnąca furia bossa

Zależnie od wersji gry inaczej skonstruowany jest tor, po którym przesuwa się znacznik „bossa”. W „Rabanie…” jest on dłuższy, ale i sama rozgrywka też jest tu nieco dłuższa. Dodatkowo, pod koniec toru pojawiają się dwa elementy, których nie ma w wersji ze smokiem. Są to łowcy nagród (cztery czerwone kosteczki) i blokada (na przedostatnim polu). Wchodzą one do gry jak tylko znacznik Eradikatusa dotrze na odpowiadające im pole. Kostki łowców wyciągnięte z woreczka zadają obrażenia, ale wszystkim graczom. Blokada po aktywacji jest umieszczana na odpowiednim polu na planszy i ogranicza korzystanie z pasa transmisyjnego. W wersji ze smokiem takich „udziwnień” brak. Wraz z wyższą pozycją smoka n torze zwiększa się tylko liczba wyciąganych kostek z woreczka.

Karty, mnóstwo kart

Przejdźmy teraz do kart. Zacznijmy od tych, które przez całą rozgrywkę są dostępne do zdobycia przez graczy, czyli od kart rezerwy.

Pomijając nazwy i grafiki, zasadnicza różnica pojawia się tutaj na karcie o koszcie 7. W „Nie drażnij smoka” Tajemny wolumin daje 7 punktów, ale już za Rdzeń pamięci z „Rabanu w próżni” możemy otrzymać tych punktów 5. Taki zabieg miał najprawdopodobniej na celu ograniczenie taktyki bogacenia się i punktowania właśnie za tego typu karty.

Ręka startowa każdego gracza to z góry ustalone 10 kart. Niezależnie od wersji Brzdęka! talie startowe są takie same pod względem wartości poszczególnych symboli. Różnią się, co oczywiste, tematyką – grafikami i nazewnictwem (choć nie wszystkie). Jak więc nietrudno się domyślić, karty z „Nie drażnij smoka” to na powyższym zdjęciu te z prawej. W podziemnych lochach odkurzaczy raczej nie spotkamy.

I znów mamy coś nowego, co pojawiło się w kosmicznym Brzdęku, ale nie aż tak nowatorskiego w ogóle. Chodzi o rozwiązanie znane chociażby ze Star Realms czy Hero Realms, czyli frakcje. Niektóre zdolności kart będą zatem działały jedynie wówczas, gdy wśród zagranych kart będzie karta odpowiedniego koloru (frakcji). Na przykład taki sobie Fafik ugryzie wskazanego mu wroga aż trzy razy, jeśli wraz z nim pojawi się ktoś z ruchu oporu (z fioletowej frakcji). W przeciwnym wypadku da nam tylko jeden punkt ruchu i jeden punkt ataku.

Goblin czyli Mordobot

Na pierwszy rzut oka WSZ-GOB-L1N z kosmosu to ten sam ziomek, co Wszędobylski goblin ze smoczych lochów, ale…

…nic bardziej mylnego! W trakcie rozgrywki w „Rabanie…”, w wyniku działania karty Lorda Eradikatusa, goblin może stać się Mordobotem. W całej puli jest tylko jedna taka karta, ale prędzej czy później może się pojawić na stole i zostać aktywowana. Zaatakowanie Mordobota będzie wówczas wymagało większej liczby mieczy niż na WSZ-GOB-L1N-a, ale taki atak przyniesie też więcej kredytów. W „Nie drażnij smoka” goblin pozostaje cały czas takim samym, łatwym do „sklepania” osobnikiem.

Frakcje w kosmosie

Na koniec coś, czego również nie znajdziemy w „pierwszym” Brzdęku!, czyli piękne znaczniki kryształów mocy. Plądrując próżnię możemy je zdobyć w niektórych pomieszczeniach na statku Lorda Eradikatusa. Są one niezbędne do tego, by można było skorzystać z efektów działania niektórych kart, jakie dostępne będą do zdobycia w puli kart przygody.

Jaki Brzdęk! wybrać?

Na pierwszy rzut oka, główna różnica między dwiema opisywanymi tutaj wersjami Brzdęka! to przede wszystkim tematyka i klimat rozgrywki. Jak jednak widzicie, nie tylko to różni te gry. Jest tutaj sporo elementów, które nie pojawiają się w „Nie drażnij smoka”, a zostały wprowadzone w nowszej odmianie, czyli w „Rabanie w próżni”. Co więcej, te wszystkie dodatkowe rozwiązania są świetnie wkomponowane w klimat sci-fi. W połączeniu z kartami, luźno nawiązującymi choćby do Gwiezdnych Wojen, nadaje to fajnego smaczku całości.

Który Brzdęk! wybrać? Jeśli chodzi o klimat, czy kwestie oprawy graficznej, to tutaj już co kto woli. Dla mnie większe znaczenie ma jednak sama rozgrywka. Kosmiczna odmiana Brzdęka! to wersja dla nieco bardziej zaawansowanych graczy. Jest w niej troszkę więcej dodatkowych zasad, które trzeba opanować. Dla początkujących zwolenników gier „bez prądu” mogą one wprowadzić tylko dodatkowe zamieszanie i niepotrzebne komplikacje. Pierwsza wersja Brzdęka! przy „Rabanie w próżni” wydaje się być nieco bardziej „wygładzona” i uproszczona. W sam raz nawet na rodzinne rozgrywki.

Kosmiczne usprawnienia

Brzdęk! osadzony w kosmosie w pewnym sensie naprawia też kilka aspektów, które dotknęły wersję ze smokiem. Pierwsza to wspomniane już punktowanie za kartę o koszcie 7 z puli kart rezerwy. Druga to brak możliwości szybkiej ucieczki z artefaktem, bo na statku Eradikatusa trzeba najpierw zdobyć dostęp do modułu, w którym się one znajdują. Trzeci usprawniony element to większa regrywalność dzięki składanej planszy i dwustronnym modułom centralnym, które dają więcej różnorodnych układów pomieszczeń i korytarzy.

Póki co, ze względu na to, że posiadam również dodatki do smoczej wersji Brzdęka!, zachowuję obie gry. Jeśli jednak miał mieć jedynie podstawowe wersje tych deckbuildingowych planszówek, to wybrałbym tę kosmiczną. Może nie za sam klimat czy oprawę graficzną planszy, bo to kwestia gustu, ale przede wszystkim za te kilka usprawnień, o których przed chwilą wspomniałem.


Zobacz również recenzje innych gier wydawnictwa Lucrum Games:


Udostępnij na:

Jeśli warcaby można uznać za pełnoprawną grę planszową, to właśnie one były pierwszą „grą bez prądu”, którą poznałem, polubiłem i do dziś nie odmówię partyjki. W dzieciństwie zagrywałem się także w planszówki i karcianki, które były dodawane do „Kaczora Donalda”. Do dziś mam klika w swojej kolekcji. Jako statystyczny polak uwielbiam rosół, schabowe i gry z mechaniką deckbuildingu. Zawodowo copyrighter, ale w zupełnie innej branży, a prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Bez końca mogę oglądać sport w TV, a szczególnie piłkę nożną, siatkówkę, MMA i snookera.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.