Zig Zap – czas pacnąć kartę! (recenzja)

PRZECZYTASZ W 9 MIN

„Uszy zwarte, czas pacnąć kartę!” Taki tajemniczy podtytuł widnieje na pudełku „Zig Zap”, czyli szybkiej gry zręcznościowej wydawnictwa Trefl, nawiązującej do niezwykle lubianego przez dzieci świata „Rodziny Treflików”. Oprócz zręczności przydadzą się tu też spostrzegawczość i refleks. Gra wykorzystuje nietypowe elementy, a czy jest równie nietypowa i warta uwagi? O tym w naszej recenzji.

Spis treści: „Zig Zap” – recenzja

  1. Packi, uszy, karty – to zawartość, a nie żarty
  2. Przepis na „Zig Zap”, czyli zasady w skrócie
  3. Jakim zwierzakiem jesteś w towarzystwie?
  4. Rywalizacja, czyli kto pierwszy, ten lepszy?
  5. Pacniemy jeszcze raz?
  6. (Prawie) wszystko w packach graczy
  7. Recenzja gry „Zig Zap” – podsumowanie
  8. Zalety i wady gry „Zig Zap”

  • „Zig Zap” to szybka gra na refleks i spostrzegawczość, która osadzona jest w popularnym świecie bajkowej „Rodziny Treflików”.
  • W pudełku znajdziemy nietypowe elementy, których próżno szukać w innych grach planszowych – packi w kształcie łapek czy opaski na głowę.
  • Gra oferuje dwa warianty różniące się złożonością. Trudniejszy wariant wprowadza więcej zamieszania do rozgrywki, co czyni ją ciekawszą i bardziej emocjonującą.

Packi, uszy, karty – to zawartość, a nie żarty

Zawartość pudełka jest nietypowa i zdecydowanie różni się od tego, co znajdziemy w większości „gier bez prądu”. Mamy tutaj 4 sporych rozmiarów „packi” z przyssawkami – przed pierwszą rozgrywką przyssawki musimy zamocować do „pacek”. W pudełku mieliśmy jedną przyssawkę więcej. Nie wiem, czy to przypadkowo, czy wydawca po prostu dodaje do zestawu „zapasową”, na wypadek zniszczenia jednej z wykorzystywanych do gry.

Do nietuzinkowych komponentów należą także plastikowe opaski, które gracze podczas rozgrywki trzymają na głowie. Należy do nich zamocować po dwa niewielkie zaczepy przeznaczone na kartonowe uszy, których w pudełku znajdziemy 6 par. Są to uszy królika, lisa, świnki, psa, kota i jelenia (tu wyjątkowo mamy poroże zamiast uszu). Przed rozpoczęciem gry wybieramy lub losujemy, czyje uszy będą na starcie mieć poszczególni gracze.

Zestaw gracza, czyli pionek, packa, opaska z uszami (w przypadku jelenia mamy wyjątek, czyli poroże zamiast uszu).

Oprócz tego mamy cztery spore pionki. Nawet one mają dość nietypowy, kulisty kształt. Z ich wykorzystaniem zaznaczamy na planszy aktualne pozycje graczy w wyścigu do mety, na której na zwycięzcę czeka Treflik.

Z tych już bardziej standardowych elementów w pudełku znajdziesz 45 kwadratowych kart przedstawiających zwierzaki występujące w grze. To właśnie uszy tych zwierzaków będziemy umieszczać w opaskach i zakładać na głowę. Zwierzaki na kartach występują w różnych kombinacjach i scenkach, a do tego na różnych tłach, co jest nie bez znaczenia dla rozgrywki.

Instrukcja w „Zig Zap” jest bardzo krótka, bo też i zasady nie są zbyt skomplikowane. Można więc rozpocząć rozgrywkę niemal od razu po wypakowaniu i złożeniu elementów, które tego złożenia wymagają.

Opaski mają zaczepy na uszy, które należy zamocować przed rozgrywką.

Przepis na „Zig Zap”, czyli zasady w skrócie

Każdy z graczy otrzymuje zestaw w jednym kolorze: packę z przyssawką, opaskę z zaczepami i parą uszu jednego ze zwierzaka oraz pionek. Pionki ustawiamy na polu startowym na planszy, po wybraniu jej strony (wariantu standardowego lub wariantu z polami specjalnymi). Opaski zakładamy na głowę, jednocześnie pamiętając, jakiego zwierzęcia uszy mamy do niej zamocowane.

Na środku stołu układamy wszystkie karty w zakrytym stosie i odkrywamy z niego jedną kartę. Wyznacza ona miejsce, gdzie będziemy odkrywać kolejne karty.

Packi, tym razem nie na muchy, a na karty.

W trakcie rozgrywki staramy się naszymi packami schwytać jako pierwsi właśnie odkrytą kartę, o ile na niej widnieje zwierzak, którego uszy mamy na głowie. Jeśli się nam to uda, przesuwamy swój pionek na planszy o jedno pole w kierunku mety. Jeżeli jednak na karcie, którą pacnęliśmy jako pierwsi nie będzie odpowiedniego zwierzaka, wówczas cofamy swój pionek, również o jedno pole. Parafrazując znany z czasów PRL-u tekst, można powiedzieć, ze w „Zig Zapie” towar pacnięty należy do „pacanta”. Trzeba więc uważać, co łapiemy.

Wygrywa oczywiście ten gracz, który pierwszy dotrze do mety, czyli przynajmniej 10-krotnie jako pierwszy pacnie odpowiednią kartę.

A Ty, którym zwierzakiem dziś będziesz?

Jakim zwierzakiem jesteś w towarzystwie?

Im więcej graczy, tym więcej się dzieje przy stole. Jest większa konkurencja do schwytania odkrywanej karty, a im większe zamieszanie, tym łatwiej o pomyłkę. Trzeba przy tym wszystkim zapewnić w miarę jednakową odległość wszystkich graczy miejsca, w którym będziemy kłaść odkrywaną ze stosu kartę ze zwierzakami. Dzięki temu każdy będzie miał jednakową szansę na pacnięcie karty w odpowiedniej chwili.

Troszkę pokrzywdzony jest zwykle ten gracz, który akurat odkrywa kartę ze stosu. Trudno oczekiwać, aby przy odkrywaniu był jednakowo skoncentrowany i przygotowany do pacnięcia tej karty jak inni gracze. Szczęście w nieszczęściu, jeśli na akurat odkrywanej przez niego karcie nie będzie zwierzaka, którego uszy ma na głowie, bo wtedy i tak nie ma o co konkurować (przynajmniej w wariancie podstawowym).

Ilustracje na kartach robią robotę!

Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawia, że nawet w pełnym, czyli 4-osobowym składzie mamy zapewnioną ciekawą rozgrywkę. Mam tu na myśli różnorodność zwierząt występujących w grze. Tych mamy łącznie 6. Nawet przy komplecie graczy mogą zatem pojawić się takie karty, których nikt nie powinien pacnąć. Niezależnie więc od liczby osób biorących udział w rozgrywce, stale trzeba uważać i czuwać, bo nie każda karta będzie dla wszystkich jednakowo „ważna”.

Rywalizacja, czyli kto pierwszy, ten lepszy?

Jak to zwykle bywa w grach na spostrzegawczość i refleks, w „Zig Zapie” nie brakuje emocji. Interakcję i rywalizację mamy przez cały czas, od startu do mety, o każdą pojawiającą się kartę. No prawie każdą, bo nie zawsze trzeba być tym pierwszym, który odważy się pacnąć kartę. Cały czas trzeba jednak być czujnym. Tym bardziej czujnym, im więcej osób bierze udział w rozgrywce, bo konkurencja nie śpi. Liczy się ostateczny wynik, czyli dotarcie do Treflika. Nie ma tu mowy o remisie, bo nawet jeśli tuż przed metą gracze stoją na tym samym polu, to do wejścia na metę pierwszeństwo ma tylko jeden.

Kto pierwszy, ten lepszy? Nie zawsze!

Pacniemy jeszcze raz?

Regrywalność „Zig Zapowi” zapewnia już sam typ gry i wykorzystywana w niej mechanika. Do tego wszystkiego mamy tu dwa warianty rozgrywki. W zależności od wyboru strony planszy, rozgrywamy albo wariant podstawowy, albo wariant z polami specjalnymi. W pierwszym będziemy mieli te same uszy na głowie przez całą grę, więc znacznie łatwiej zapamiętać, jakiego zwierzaka szukamy co rundę. Natomiast w wersji wykorzystującej pola specjalne będziemy w trakcie rozgrywki zamieniać się uszami, co znacząco ją urozmaica i nie pozwala skupić się wyłącznie na jednym zwierzaku, którego będziemy poszukiwać na odkrywanych kartach. Dodatkowo, czasem nawet trzeba będzie pacnąć kartę, której w standardowym trybie akurat byśmy unikali.

Rozgrywka w wariancie z polami specjalnymi. Są tylko trzy, ale to wystarczy, by nieźle namieszać.

W wariancie z polami specjalnymi rozgrywka staje się więc bardziej dynamiczna. Więcej dzieje się nad planszą. Uszy częściej zmieniają właścicieli – jakkolwiek to brzmi – a tym samym jeszcze bardziej musimy pilnować tego, co powinniśmy chwytać naszą packą, a czego nie. To wszystko sprawia, że emocji jest więcej. Tym samym pojawia się chęć do ponownego zagrania w „Zig Zap”, tylko z inną parą uszu na starcie.

(Prawie) wszystko w packach graczy

To nie jest gra z tych, w których zwraca się uwagę przede wszystkim na to, czy jest losowa czy nie. Tu chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę. Losowość, jeśli o jakiejś losowości w ogóle może być mowa w grze „Zig Zap”, dotyczyć może jedynie tego, jakie karty pojawiać się będą w odkrytej puli kart gotowych do pacnięcia. Jeśli na odkrywanych kartach akurat nie będzie zbyt wielu zwierzaków, których to uszy dumnie dzierżymy na głowie, to nawet refleks tutaj nie pomoże. Trzeba więc wykorzystywać wszelkie okazje nadarzające się do zapunktowania, bo nigdy nie wiadomo, co i w jakiej kolejności pojawi się na stole do pacnięcia.

Zwycięzca może być tylko jeden.

Recenzja gry „Zig Zap” – podsumowanie

Na koniec kilka rzeczy, o których nie było jeszcze sposobności wspomnieć. Pierwszą, która zwraca uwagę już po otwarciu pudełka i przejrzeniu elementów jest oprawa graficzna. Trzeba przyznać, że grafiki na kartach są świetne. Zwierzaki są przedstawione w różny sposób, w różnych sytuacjach. Raz występują w pojedynkę, raz w większym składzie. Często jeden ze zwierzaków jest mniejszy od innych, czy też po prostu słabiej widoczny. Przy połączeniu z różnokolorowymi tłami na kartach sprawia to, że trzeba się czasem nieźle wpatrywać w to, co akurat pojawia się na stole. To właśnie karty i ilustracje na nich odgrywają ważną rolę w całym zamieszaniu i dodają smaczku całej rozgrywce.

Przed grą zakładamy na głowę uszy wybranego zwierzaka. Poroże jelenia to akurat wyjątek, który potwierdza tę regułę.

Nie zapominajmy też, że gra jest osadzona w świecie bajkowej „Rodziny Treflików”. Tym razem jednak jest to naprawdę luźne powiązanie. Gdyby nie Treflik pojawiający się na pudełku gry i na mecie dwustronnej planszy, to mogłaby być to zupełnie osobna gra. Innych odwołań do cyklu o Treflikach nie doszukałem się. Gra jest jednak sygnowana logo bajkowej „Rodziny Treflików”, co z pewnością pomaga w jej promowaniu.

Nie zmienia to faktu, że w „Zig Zap” warto zagrać, oczywiście, mając w pełni świadomość, jakiego rodzaju i dla kogo to jest gra. Nie bez znaczenia są tu nietypowe, unikatowe elementy (zwłaszcza opaski na uszy i łapko-packi), które z pewnością wyróżniają tę planszówkę od innych pozycji na rynku.

Hej! To moja karta!

Mamy tu niewątpliwie do czynienia z doskonałą rodzinną pozycją. Mimo że na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to gra przede wszystkim dla dzieci, to zaręczam Was, że i starsi gracze mogą się przy niej świetnie bawić. „Zig Zap” świetnie sprawdzi się bowiem także jako gra imprezowa. Tu jednak nieco problematyczne może okazać się to, że jest ona przeznaczona maksymalnie na czterech graczy. Ale na małą imprezkę jak znalazł!

Zalety i wady gry „Zig Zap”:

(+) wręcz banalne zasady, łatwe do wytłumaczenia nowym graczom
(+) doskonała pozycja, jak się okazuje, nie tylko dla najmłodszych
(+) świetna oprawa graficzna (karty), która odgrywa tu ważną rolę
(+) dwa tryby gry: podstawowy i wariant z polami specjalnymi
(+/-) im więcej graczy, tym ciekawiej
(+/-) nietypowe komponenty, zwłaszcza packi i opaski
(-) trochę mało wspólnego z „Rodziną Treflików”
(-) konieczność zapewnienia graczom jednakowej odległości od odkrywanej karty

Nasza ocena gry: 3

Za przekazanie egzemplarza gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu:

Udostępnij na:

Jeśli warcaby można uznać za pełnoprawną grę planszową, to właśnie one były pierwszą „grą bez prądu”, którą poznałem, polubiłem i do dziś nie odmówię partyjki. W dzieciństwie zagrywałem się także w planszówki i karcianki, które były dodawane do „Kaczora Donalda”. Do dziś mam klika w swojej kolekcji. Jako statystyczny polak uwielbiam rosół, schabowe i gry z mechaniką deckbuildingu. Zawodowo copyrighter, ale w zupełnie innej branży, a prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Bez końca mogę oglądać sport w TV, a szczególnie piłkę nożną, siatkówkę, MMA i snookera.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.