Grasowanie na Warsaw Comic Con

PRZECZYTASZ W 11 MIN

Warsaw Comic Con 2017 Spring Edition 1Z początkiem czerwca, po raz pierwszy w Polsce, wystartował Warsaw Comic Con. Czterodniowa impreza przyciągnęła tłumy miłośników m.in. fantastyki, komiksów, ale także i gier planszowych. Nas interesowały szczególnie te ostatnie. Choć trudno było przejść obojętnie obok świetnych cosplay’ów czy niesamowitych eksponatów prezentowanych na terenie olbrzymiej przestrzeni wystawienniczej Ptak Warsaw Expo. Na imprezie nie zabrakło także zagranicznych gwiazd znanych z filmów i seriali telewizyjnych.

Dla nas Warsaw Comic Con był przede wszystkim okazją do zagrania w planszówkowe nowości i premierowe tytuły, które dopiero zadebiutują na polskim rynku gier planszowych. Udało się nam zagrać w kilka ciekawych planszówek i karcianek. Postanowiliśmy podzielić się z Wami wrażeniami z Comic Conowych rozgrywek w takie tytuły jak „Górą i Dołem” (czyli polską wersję „Above and Below”, która w wakacje ma pojawić się w sprzedaży w polskiej wersji językowej nakładem wydawnictwa Bard). Nie omieszkaliśmy też sprawdzić premierowego „Magazynu 51”, prezentowanego przez Games Factory. Zagraliśmy też w „Gejsze” od Naszej Księgarni, „Hunger: The Show” wydawnictwa Phalanx czy świeżutki „Ulm” wydany po polsku przez Sharp Games. Sprawdziliśmy też rzekomego pogromcę gry „Splendor”, czyli „Century: Korzenny Szlak” wydawnictwa Cube Factory of Ideas.

Górą i Dołem

Warsaw Comic Con 2017 Spring Edition 2

Nie będziemy ukrywać, że „Górą i Dołem” to jeden z naszych celów zakupowych na ten rok. Odwiedzając stoisko wydawnictwa Bard z wielką chęcią zasiedliśmy do tego tytułu, żeby sprawdzić na co się piszemy. „Górą i Dołem” okazało się zgrabnym połączeniem „eurogry” z klimatyczną „paragrafówką”. Gra przeznaczona jest dla 2 do 4 graczy. Opowiada o mieszkańcach pewnej osady, którzy po jej splądrowaniu przez barbarzyńców, zostali zmuszeni do poszukiwania nowego miejsca na zasiedlenie. Gracze mają początkowo do dyspozycji trzech osadników, których mogą przydzielić do 5 dostępnych akcji, np. zbierania surowców lub eksplorowania podziemi.

Osadnicy mogą mieć różne umiejętności specjalne. Niektórzy specjalizują się we wznoszeniu nowych budowli (i tylko oni mogą być przydzieleni do takiej akcji), a niektórzy przydadzą się do rekrutowania nowych członków osady (podobnie jak w wypadku wznoszenia nowych budynków, tylko takich osadników można delegować do akcji rekrutacji). Przy pomocy osadników eksplorujemy rozmaite tereny nie tylko nad, ale i pod ziemią, przeżywając przy okazji niesamowite przygody, podczas których sami decydujemy o podejmowanych działaniach. Klimat gry budują nie tylko ilustracje na planszetkach, kartach czy żetonach, ale również paragrafy, które odczytywane są podczas wypraw do podziemi.

Eksplorując podziemia, zależnie od zastanej sytuacji możemy pozyskiwać różnego rodzaju surowce oraz monety, które pozwolą nam wznosić kolejne budynki zarówno nad, jak i pod ziemią (o ile podziemna eksploracja zakończyła się powodzeniem). W grze są też magiczne eliksiry i beczki cydru, które pomagają uleczyć naszych osadników, którzy wykonując zlecone im zadania męczą się, a nawet mogą zostać ranni. Muszą się więc co rundę odpowiednio regenerować. Wykonywane ekspedycje wpływają też na reputację graczy, a ta z kolei ma wpływ na końcową zdobycz punktową.

Losy podziemnych ekspedycji w znacznej mierze zależą od wyników rzutów kostką. Losowość można jednak okiełznać podejmując ostrożniejsze decyzje podczas eksploracji, czy też wysyłając na ekspedycje liczniejszą załogę. Ponadto, cechy niektórych budynków pozwalają na przerzucanie kości podczas rozpatrywania ekspedycji, co może sprawić, że podziemna wyprawa zakończy się sukcesem.

Finalnie w grze chodzi, oczywiście, o zgarnięcie jak największej liczby punktów po zakończeniu określonej liczby rund. W wariancie 2-osobowym rozgrywka trwa nieco krócej niż przy większej liczbie graczy. Na Comic Conie graliśmy właśnie w wariant 2-osobowy i gra wydała nam się zbyt krótka. Może dlatego, że „Górą i Dołem” tak bardzo przypadła nam do gustu, może po prostu mamy tu do czynienia z tzw. „krótką kołderką” – jest tak wiele do zrobienia, a tak mało czasu na wszystko? Najprawdopodobniej i jedno i drugie. Z pewnością, gdyby nie to, że trzymaliśmy się zasad gry, chętnie rozegralibyśmy jeszcze z jedną lub dwie dodatkowe rundy, ale cóż, trzeba było kończyć i podliczać zdobycz punktową.

Po zagranicznym sukcesie „Above and Below” na Kickstarterze niecierpliwie czekamy na polską premierę tego tytułu, żeby czym prędzej nieco uszczuplić nasze portfele. Gra ma kosztować ok. 150 zł, jednak to tylko przybliżona wartość, ponieważ dokładna cena planszówki nie jest jeszcze znana.

Magazyn 51

Warsaw Comic Con 2017 Spring Edition 3

Na Warsaw Comic Con odbyła się też przedpremierowa prezentacja licytacyjnej karcianki „Magazyn 51”. Grę na stoisku Games Factory można było nabyć za… symboliczne 51 zł. Cóż cena… adekwatna do nazwy. Szkoda, że Ignacy Trzewiczek nie wpadł wcześniej na ten pomysł i nie ustalił podobnej ceny podczas premiery gry „51. Stan: Master Set”. Mniejsza z tym. „Magazyn 51” to ciekawa, regrywalna pozycja, przeznaczona dla 3 do 5 graczy.

O co i jak licytujemy się w „Magazynie 51”? Przedmiotem licytacji są rozmaite artefakty składowane w tytułowym magazynie po bankructwie Stanów Zjednoczonych. Przedmioty prezentowane są na kartach w czterech różnych kolorach (niebieskim, zielonym, żółtym i czerwonym), co ma znaczenie dla przebiegu rozgrywki i ostatecznej punktacji. Licytowane artefakty mogą mieć rozmaite właściwości, które wpływają na działania graczy. Część artefaktów ma efekty pozytywne, część jest neutralna, a niektóre relikty wpływają negatywnie na poczynania graczy.

Do tego wszystkiego przed grą losowo ustala się pewną liczbę podróbek, zależną od liczby graczy. Jednak gracze nie znają wszystkich falsyfikatów, jakie nie będą w danej rozgrywce punktowały. Mogą bowiem zapoznać się tylko z częścią kart definiujących podróbki. Część wylicytowanych kart będzie więc bezwartościowa. Niektóre artefakty, po zakupieniu ich, pozwalają jednak nadać certyfikaty autentyczności wybranym przez gracza przedmiotom, a tym samym uwzględniać je normalnie podczas punktacji.

Gracze na początku dysponują 10 tonami złota (10 znacznikami). Artefakty podzielone są na 4 zakryte talie (zależnie od koloru). Gracz wygrywający licytację decyduje, z którego stosu odkryta zostanie następna karta artefaktu do licytacji. Pierwszy deklaruje kwotę, jaką jest w stanie zapłacić za odkryty z talii przedmiot. Następni gracze, w kolejności zgodnej z ruchem wskazówek zegara, mogą przebić jego ofertę lub spasować. Zwycięzca licytacji zabiera przedmiot, a wylicytowaną kwotę przekazuje graczowi po swojej lewej stronie. W ten sposób gotówka cały czas krąży wśród graczy.

Część licytacji jest niejawna. Wówczas gracze biorą posiadaną gotówkę w dłonie i jednocześnie odkrywają ile ton (znaczników) złota są w stanie zapłacić za licytowany artefakt. Osoba, która zapłaciła najwięcej lub (w razie remisu) siedzi najbliżej poprzedniego zwycięzcy licytacji (licząc zgodnie z ruchem wskazówek zegara) wygrywa niejawną licytację i zabiera przedmiot. Trochę szkoda, że zamiast kartonowych żetoników złota nie zastosowano jakichś plastikowych znaczników, które byłyby znacznie trwalsze. Kartoniki, biorąc pod uwagę sposób przeprowadzania niejawnej licytacji (trzymanie znaczników w dłoniach), mogą się dość szybko zużyć. Jakości kart nie mamy nic do zarzucenia, podobnie, jak i ilustracjom, które są barwne i doskonale pasują do klimatu szybkiej gry licytacyjnej.

Rozgrywka kończy się po wylicytowaniu całej talii przedmiotów. Uwzględnia się działanie niektórych kart zakupionych przez graczy, a także przyznane przedmiotom certyfikaty i podlicza punkty. Istotne jest zebranie jak największej liczby punktów w każdej z 4 kolorystycznych grup artefaktów. Punktują jedynie ci gracze, którzy zajęli 1. lub 2. miejsce w danej kategorii kolorystycznej. Punkty otrzymuje się też za posiadanie zestawów czterech kart w różnych kolorach. Dodatkowo, każde 5 ton złota posiadane przez graczy na koniec gry warte jest 1 punkt.

Ze względu na różnorodność kart artefaktów i ich cechy specjalne, podczas pierwszej rozgrywki trudno jest domyślić się, które przedmioty są cenniejsze od innych. Grając pierwszy raz w „Magazyn 51” trudno nam było podejmować decyzje kiedy odpuszczać licytację, a kiedy warto targować się o jakiś artefakt. Nie znaliśmy bowiem wielu zależności, jakimi powiązane są poszczególne przedmioty, ale już podczas kolejnych rozgrywek na pewno będziemy mądrzejsi.

Gejsze

Warsaw Comic Con 2017 Spring Edition 4

Konwent był dla nas okazją do sprawdzenia nowości wydawniczych, a że lubimy typowe dwuosobówki nie mogliśmy odmówić sobie partyjki w „Gejsze”, wydane całkiem niedawno przez Naszą Księgarnię. To niesamowite jak z kilku zasad, można zrobić ciekawą i regrywalną karciankę. W „Gejszach” każdy gracz podczas rozgrywki wykonuje ni mniej, ni więcej tylko 4 różne akcje. Z ich wykorzystaniem stara się zdobyć przewagę punktową przy wyłożonych na stole kartach symbolizujących tytułowe bohaterki.

Pozornie wszystko jest tutaj proste. Trzeba jednak zastanowić się nad tym, w jakiej kolejności wykonać dostępne akcje i jakie karty wykorzystać przy ich wykonywaniu, aby wygrać grę. „Gejsze” to tak na prawdę mogła by być gra o dowolnej tematyce, równie dobrze o pozyskiwaniu przewagi na kamieniach granicznych jak w „Schotten-Totten”. To jednak właśnie te klimatyczne, orientalne grafiki w połączeniu ze świetnie wykonanymi komponentami, dodają sporego planszówkowego „kopa” tej kompaktowej karciance. W środku, jak to ma już w zwyczaju Nasza Księgarnia, znajdziemy kartę Megamocy, która uatrakcyjni rozgrywkę w praktycznie każdą grę.

Hunger: The Show

Warsaw Comic Con 2017 Spring Edition 5

Na Comic Conie oficjalną premierę miała polska edycja gry „Hunger: The Show”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Phalanx. Równocześnie z Comic Conem, podczas targów UK Games Expo, odbyła się też premiera anglojęzycznego wydania tej gry. Wcielamy się tu w jednego ze śmiałków biorących udział w niezwykłym reality show. Jego uczestnicy zostają rzuceni na łono bezludnej wyspy, gdzie muszą jakoś przetrwać i zwyciężyć. Pudełko do gry pełni tutaj rolę trójwymiarowej planszy, przedstawiającej kilka obszarów wyspy, na której umieszczamy żetony z pożywieniem oraz częściami tratwy. Żetony te mają różną wartość punktową. Zdobywając je nie wiemy, po jak cenny żeton sięgamy. Jedzenie pozwala nam przeżyć kolejne dni na wyspie, a fragmenty tratwy umożliwią opuszczenie wyspy kiedy wielkie medialne show dobiegnie końca.

Gra przeznaczona jest dla 2 do 6 graczy. Uczestnicy rozpoczynają show z zapasem puszek z jedzeniem. Te jednak szybko się kończą, ponieważ na koniec każdego dnia, każdy musi zjeść odpowiednią porcję pożywienia. Gracze otrzymują karty różnorodnych lokacji na wyspie (np. obozu rozbitków, plaży). Dostają również karty akcji. Pozwalają one na pozyskanie części tratwy, kurczaków, owoców, a także na okradanie innych lub obronę obozowiska przed kradzieżą. Spośród posiadanych kart każdy gracz, w tajemnicy przed innymi, zawsze wybiera jedną kartę lokacji i jedną kartę akcji, którą chce wykonać. Po tym jak wszyscy już zdecydują się, co i gdzie chcą zrobić, jednocześnie odkrywają swoje karty i wykonują określone czynności. Poszczególne karty akcji, dla tej samej lokacji na wyspie, wchodzą ze sobą w odpowiednią interakcję. Np. jeśli dwóch graczy poszło po owoce na plażę, wówczas dzielą się oni zdobyczą.

Liczba dostępnych obszarów, do których można się udać podczas gry zależna jest od liczby uczestników planszówkowego reality show, dlatego „Hunger” działa znacznie lepiej na większą liczbę graczy. W dwie osoby możemy udać się jedynie od obozowiska i na plażę, a przy 5 i 6 graczach dochodzą jeszcze dwa dodatkowe obszary (dżungli i gór). Wszędzie są do zyskania cenne zdobycze, a i sama gra jest bardziej zróżnicowana im więcej uczestników „Hunger: The Show”. Dlatego, naszym zdaniem, mimo możliwości gry 2-osobowej, „Hunger” ma bardziej charakter imprezowy i lepiej sprawdzi się w większym składzie.

Ulm

Warsaw Comic Con 2017 Spring Edition 7

„Ulm” po raz pierwszy, jeszcze w anglojęzycznej wersji, mieliśmy okazję poznać podczas tegorocznej warszawskiej Zjavy na stoisku Sharp Games. Tym razem udało się zagrać w polskojęzyczną wersję tego „euraska” na stoisku firmy Vertima, która całkiem niedawno objęła dystrybucją gry młodego wydawnictwa z Rudy Śląskiej. Co wyróżnia „Ulm” na tle całej masy „eurogier”, jakie dostępne są na planszowym rynku wydawniczym?

Oprócz charakterystycznej kartonowej katedry, która pięknie prezentuje się na planszy i w połączeniu z odpowiednimi żetonami pomaga odmierzać kolejne rundy, „Ulm” ma charakterystyczną mechanikę wyboru wykonywanych akcji. Wykorzystuje ona pewnego rodzaju „szachownicę” akcji. Gracz losuje żeton akcji z woreczka oraz dokłada go do jednego z rzędów lub do jednej z kolumn wspomnianej „szachownicy”. Jednocześnie jeden z żetonów wypychany jest zawsze poza obszar wykonywanych akcji. W ten sposób gracz determinuje 3 akcje, które w swoim ruchu może wykonać w dowolnej kolejności.

Taka mechanika daje nie tylko sporą swobodę w doborze dostępnych akcji, ale też pozwala sporo pokombinować. Każdy dysponuje też żetonami Wróbli, które pozwalają na wymianę wylosowanego żetonu na jeden z okrytych, znajdujących się na odpowiednim obszarze na planszy, co zmniejsza losowość podczas rozgrywki. W trakcie gry płyniemy też barkami po Dunaju. Zależnie od tego, gdzie znajduje się nasza barka możemy wykonać inne akcje z planszy. Trzeba więc odpowiednio zarządzać położeniem naszego statku w trakcie rozgrywki. Do tego wszystkiego mamy jeszcze karty, które kupuje się w zamian za pozyskiwane żetony akcji. Karty można wykorzystać na dwa sposoby – jako kolejną akcję lub jako źródło punktów zwycięstwa (po spełnieniu odpowiednich warunków zdefiniowanych na karcie).

W „Ulm”, oprócz punkty zdobywamy nie tylko z kart, ale także za pozycję barki na rzece, liczbę zgromadzonych żetonów Wróbli oraz za zdobyte tarcze miejskie. Mnogość decyzji do podjęcia w połączeniu z losowością kart i żetonów czyni z „Ulm” ciekawy, regrywalny tytuł, który nam bardzo przypadł do gustu, do tego stopnia, że z Comic Conu wróciliśmy z własnym egzemplarzem tego „euraska”.

 Century: Korzenny Szlak

warsaw-comic-con 2017 Spring Edition 8

Na Comic Conie mieliśmy po raz pierwszy możliwość zagrania w „Century: Korzenny Szlak” wydawnictwa Cube Factory of Ideas. O chodzi w tej grze? W skrócie – przewozimy karawaną różne przyprawy (nasza karawana może pomieścić maksymalnie 10 sztuk przypraw), którymi możemy handlować, zamieniać je na wartościowsze, a wszystko po to, by pozyskiwać karty Bogactwa, które przynoszą nam punkty zwycięstwa. Gra się kończy po zdobyciu przez jednego z graczy 5 kart Bogactwa.

Grę już jakiś czas temu okrzyknięto „Splendor-killerem”. Nie będziemy potwierdzać, ani podważać tej tezy. Możemy jednak stwierdzić, że w „Korzenny Szlak” grało się nam bardzo przyjemnie, lekko, a jednocześnie musieliśmy się sporo pogłówkować podczas rozgrywki. Ta jest szybka, ponieważ gracze na zmianę wykonują proste akcje. Dzięki temu gra się płynnie i nie ma przestojów, nawet w maksymalnym składzie. Dość powiedzieć, że instrukcja do „Century” ma zaledwie dwie strony.

Jedynym minusem „Korzennego Szlaku” może być cena gry, która przy tej liczbie komponentów powinna być znacznie niższa. Tłumaczyć to może jednak bardzo dobra jakość wykonania – duży rozmiar solidnych kart, obecność metalowych monet czy plastikowych miseczek na drewniane kostki reprezentujące cztery surowce – kurkumę, szafran, kardamon i cynamon. Nie ma co tu jednak ukrywać – podczas rozgrywki absolutnie nie posługiwaliśmy się tymi nazwami. To po prostu były dla nas „znaczniki” w danym kolorze – żółtym, czerwonym, zielonym i brązowym.

Co ciekawe, „Korzenny Szlak” to część planszówkowej trylogii. W przyszłym roku ma pojawić się kolejny tytuł z tej serii, który będzie samodzielną grą, a jednocześnie będzie można go połączyć z „Korzennym Szlakiem” w jedną grę. Już nie możemy się doczekać! Tym bardziej, że na Comic Conie skusiliśmy się na zakup własnego egzemplarza gry.

Impreza Warsaw Comic Con połączona była z targami Good Game Warsaw, podczas których można było „posmakować” rozmaitych nowinek technologicznych, pograć w nowe i stare gry komputerowe i konsolowe, a także obserwować zmagania graczy w turniejach w popularne gry sieciowe takie jak „Counter-Strike: Global Offensive” czy „Hearthstone”.

Poniżej nasza galeria zdjęć z pierwszego Warsaw Comic Con i Good Game Warsaw:

Udostępnij na:

Jeśli warcaby można uznać za pełnoprawną grę planszową, to właśnie one były pierwszą „grą bez prądu”, którą poznałem, polubiłem i do dziś nie odmówię partyjki. W dzieciństwie zagrywałem się także w planszówki i karcianki, które były dodawane do „Kaczora Donalda”. Do dziś mam klika w swojej kolekcji. Jako statystyczny polak uwielbiam rosół, schabowe i gry z mechaniką deckbuildingu. Zawodowo copyrighter, ale w zupełnie innej branży, a prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Bez końca mogę oglądać sport w TV, a szczególnie piłkę nożną, siatkówkę, MMA i snookera.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.