„Brzdęk! Nie drażnij smoka” to planszówka, która od premiery w 2018 roku nieustannie cieszy się olbrzymią popularnością, i to nie tylko w Polsce. Gra Paula Dennena doczekała się już nawet kilku wersji/modyfikacji, w tym odmiany określanej z angielskiego jako „legacy”. Niedawno polską premierę miał „Brzdęk! Katakumby”, który w porównaniu ze swoim pierwowzorem wprowadza sporo urozmaiceń. Choć nie brakuje negatywnych opinii na temat jakości wykonania niektórych elementów tej planszówki, to zdecydowanie broni się ona choćby wykorzystywanymi mechanikami, frajdą z rozgrywki i regrywalnością. Zastanawiasz się, jaki „Brzdęk!” wybrać? Oto 10 powodów, dla których warto kupić, a przynajmniej sprawdzić, najnowszą odmianę starego dobrego „Brzdęka!”.
1. Losowy układ katakumb
Pierwszym z powodów, dla którego warto przynajmniej sprawdzić nowość od Lucrum Games, a zarazem główną różnicą między „Katakumbami” i „Nie drażnij smoka” jest plansza, a właściwie jej brak w „Katakumbach”. Zamiast niej mamy kafle, dzięki którym rozkład poszczególnych pomieszczeń będzie nabierał kształtu dopiero w trakcie rozgrywki. Jednocześnie mamy tu coś pomiędzy wspomnianym pierwowzorem, czyli „Nie drażnij smoka” a wersją osadzoną w kosmosie, gdzie mieliśmy już namiastkę modularnej planszy. Jednak w „kosmicznej” wersji też cała trasa, mimo że za każdym razem nieco inna, to jednak znana była od początku rozgrywki. Tu mamy nutkę niepewności, bo katakumby powoli odkrywają przed nami swoje tajemnice. Losowanie kafli podczas rozgrywki i dokładanie ich do pozostałych, już wyłożonych na stół, zapewnia nam jednocześnie regrywalność, ponieważ za każdym razem będziemy wchodzili do nieco innych podziemi.
2. Dodatkowe elementy wzbogacające rozgrywkę
Jak nowa wersja „Brzdęka”, to i nowe elementy, które odróżniają nieco Katakumby od swojego pierwowzoru, a częściowo także od pozostałych gier podstawowych z tej linii wydawniczej, stworzonych pod wodzą Paula Dennena. Wśród nowych rozwiązań, niespotykanych w klasycznym „Brzdęku” mamy w „Katakumbach” przede wszystkim duchy, portale i wytrychy (zamiast klucza dostępnego do zakupu w podziemnym kramie). Inaczej rozwiązane jest też pozyskiwanie Artefaktów. Nie rozkładamy ich losowo na planszy podczas przygotowania do rozgrywki, a układamy w stosie w uporządkowanej kolejności. To sprawia, że do gry wejdą najpierw te tańsze, a dopiero później droższe Artefakty, co wpływa też na zachowanie graczy podczas eksploracji podziemnych komnat.
3. Nieprzekombinowane zasady
Nowa wersja to jednak w dużej mierze tak naprawdę stary dobry „Brzdęk”. Mimo wspomnianych wyżej dodatkowych elementów, trzon zasad pozostaje niezmieniony. Dla tych, którzy już znają i lubią pierwowzór, czyli wersję „Nie drażnij smoka”, wejście do katakumb będzie czystą przyjemnością. Nawet w instrukcji do „Katakumb” są specjalne ramki wyróżniające, w których omówione są krótko najważniejsze różnice w wybranych aspektach miedzy pierwowzorem a wersją z katakubami. Wszystko po to, aby gracze znający już „Nie drażnij smoka” mogli łatwiej odnaleźć się w zasadach. Tak czy inaczej, warto przeczytać całą instrukcję do „Katakumb”, ale osoby znające klasyczną wersję poczują się w katakumbach jak w domu i odczują, że pewne fragmenty gdzieś już czytali. Pod wieloma względami będzie to utrwalenie zasad niż nauka nowych reguł gry, choć i tych nowości tu nie brakuje.
4. Mechanika budowania talii
Budowanie talii to jedna z moich ulubionych planszówkowych mechanik, więc jej obecność w kolejnej odsłonie „Brzdęka” nie zmienia mojej chęci zagrania w tę grę i pozytywnego do niej nastawienia. Jeżeli też lubisz deckbuilding, obecny np. w takich grach jak „Diuna: Imperium” (zresztą tego samego autora co „Brzdęk”), czy „Star Realms” i „Hero Realms”. Jeśli jednak jeszcze nie znasz innych „Brzdęków”, ale tak jak ja lubisz deckbuilding, to „Katakumby” powinny Ci przypaść do gustu. Jak to działa? Mając początkową rękę kart taką samą jak inni gracze, z czasem dokupujesz nowe karty, co wpływa nie tylko na Twoje możliwości w trakcie rozgrywki, ale też na stworzenie pewnego rodzaju „silniczka” akcji, dzięki któremu możesz szybciej i sprawniej poruszać się po katakumbach, gromadząc cenne skarby i uciec z powrotem do punktu wyjścia przed zakończeniem rozgrywki, cały, zdrowy i bogaty.
5. Humor na kartach także w grze „Brzdęk! Katakumby”
„Katakumby” pod względem humoru trzymają poziom dotychczasowych polskich wersji gier „Brzdęk: Nie drażnij smoka” czy „Brzdęk! W kosmosie”. Co to w praktyce oznacza? To, że tu również nie brakuje zabawnych wstawek na kartach. Zwłaszcza jeśli chodzi o tzw. fluff, czyli dodatkowe elementy fabularne, takie jak tekst z humorem uzupełniający tytuł karty i ilustrację na niej widniejącą. To oczywiście przede wszystkim zasługa odpowiedzialnego za polskie tłumaczenie Łukasza Gralaka z wydawnictwa Lucrum Games. Chapeau bas, jak to mówią „na dzielni”! Mamy tu na przykład złomiarza, który daje w szyję. Mamy też „marmurowego wykidajło”, co to „nie wpuszcza do katakumb w sportowym obuwiu”. Jest i „ksiądz przy kości”, którego kazania ponoć odmienią twoją śmierć. Jest „boska różdżka”, która „najlepiej działa po umyciu rąk”. Czyż to nie brzmi zachęcająco?
6. Dostępna kampania solo wspierana przez aplikację
Dla fanów rozgrywek jednoosobowych, aplikacja mobilna Dire Wolf Game Room zapewnia możliwość rozegrania kampanii solo, w której rywalizujemy z wirtualnym przeciwnikiem o wdzięcznym imieniu Max. Mamy więc „zasymulowaną” rozgrywkę podobną do tej dwuosobowej. Podobną, bo choćby układ kafelków w poszczególnych rozdziałach kampanii jest jednak częściowo narzucony przez aplikację. Oprogramowanie pokazuje też m.in., które karty z odkrytej puli kart lochów mamy usunąć co turę, aby zróżnicować nieco ten obszar. Możemy tu sobie wybrać jeden z trzech dostępnych poziomów trudności: „Normal”, „Hard”, „Brutal”. Kampania w momencie pisania tego tekstu nie została jednak jeszcze spolszczona (tylko małe fragmenty, jakby pozostałości z poprzednich tłumaczeń, są po polsku), ale jeśli polski wydawca pójdzie za ciosem to, podobnie jak choćby do klasycznego „Brzdęka”, także i tutaj możemy za jakiś czas spodziewać się rodzimej wersji językowej. Kiedy jednak miałoby to nastąpić, trudno powiedzieć. Byle poszło szybciej niż Portalowi z aplikacją do „Robinsona Crusoe”.
7. Kompatybilność z już wydanymi dodatkami
„Katakumby” można sobie urozmaicić dzięki istniejącemu już dodatkowi „Wesoła Kompania” wydanemu początkowo z myślą o wersji „Nie drażnij smoka”. Mamy też możliwość wykorzystania w rozgrywkach „Drużyny C” i „Drużyny Zarządu”, czyli dwóch dodatków stworzonych na potrzeby „Brzdęka: Legacy”, ale też kompatybilnych z klasycznym „Brzdękiem”. Zatem, mimo że mamy do czynienia z nową pozycją na planszówkowym rynku wydawniczym (przynajmniej w momencie pisania tej mojej „pseudo-topki”), to już możemy ją sobie wzbogacić o nowe elementy ze wspomnianych rozszerzeń. Trzeba przyznać, że twórcy gry sprytnie to sobie wymyślili. Dzięki temu wszyscy fani pierwowzoru i/lub wersji legacy i posiadacze wspomnianych dodatków mogą wykorzystać je do „Katakumb”.
8. Nutka, a nawet nuta niepewności (tu akurat co kto lubi)
W Katakumbach nie brakuje losowości. Jest jej nawet nieco więcej niż w „Nie drażnij smoka”. Mamy tu przede wszystkim losowość wynikającą z wyciągania kostek ze smoczej sakwy (ale to już było!) czy dobierania kolejnych kafli przy eksplorowaniu terenu (nowość!). Losowe są też sekrety, które odkrywamy w komnatach – zarówno te wielkie, jak i te „pomniejsze”. Odwiedzając Więzienie będziemy też losować więźniów, których uwalniamy (dwóch z dostępnej puli). Z jednej strony to wszystko sprawia, że mamy nie tylko niemałą nutkę, ale wręcz pokaźną nutę niepewności, odnośnie tego, co może się nam przydarzyć w katakumbach. Z drugiej strony przecież mamy do czynienia z tajemniczymi katakumbami i nigdy nie wiadomo do końca, czego możemy się tam spodziewać. Wchodzimy tam po cenne skarby, ale na własne ryzyko!
9. „Brzdęk! Katakumby” i klimat fantasy
Jak na grę, gdzie mechanika deckbuildingu odgrywa jedną z głównych ról, „Brzdęk! Katakumby” ma w sobie całkiem sporą dozę klimatu. Zwłaszcza jeśli pozwolimy sobie na to, by ten klimat nas wchłonął. Mam tu na myśli przede wszystkim przemierzanie podziemnych korytarzy w poszukiwaniu drogocennych artefaktów i innych kosztowności. Wędrujemy dostępnymi drogami, nie zawsze wiedząc, co kryje się po ich drugiej stronie. Eksplorujemy tytułowe katakumby w poszukiwaniu skarbów, spotykamy rozmaite bestie, z którymi możemy walczyć. Co jakiś czas budzi się smok, który może sprawić, że zostaniemy w katakumbach na wieki wieków. Trzeba więc wiedzieć, kiedy zabrać swoje cztery litery i z choćby jednym artefaktem wrócić do miejsca startu, a przynajmniej przejść do terenu, który zowie się „azylem”, by zdobyte kosztowności (i punkty zwycięstwa) nie przepadły. Tak czy inaczej, w katakumbach na nudę narzekać nie można.
10. Ta sama dobra zabawa jak w „zwykłym Brzdęku”…
…a może nawet jeszcze lepsza, dzięki odkrywanym na bieżąco ścieżkom i dodatkowym elementom, których próżno szukać w pierwszej wersji gry, czyli „Nie drażnij smoka”. Podstawowy cel jednak się nie zmienia, podobnie zresztą jak trzon zasad gry. Nadal będziemy starali się wynieść z podziemnych katakumb jak najwięcej złota i cennych skarbów – byle byłoby tego więcej od pozostałych śmiałków biorących udział w podziemnej wyprawie po skarby. Ten, kto dobrze się bawił grając w „Nie drażnij smoka”, również będzie miał mnóstwo frajdy eksplorując katakumby.
Zobacz również inne teksty na temat gier wydawnictwa Lucrum Games:
- Brazil: Świt Imperium – przez trzy ery do świetności (recenzja)
- Co dwa Brzdęki to nie jeden, czyli czym różnią się lochy od kosmosu? Który Brzdęk wybrać?
- Aura – sam zdecyduj, jaka będzie pogoda (recenzja)
- „Parszywa Drużyna” nie ma litości! (recenzja)
Dziękuję za recenzję
Cała przyjemność po mojej stronie 🙂 Brzdęk – także ten standardowy – bardzo lubię, więc musiał się pojawić tekst 😉