Robot X – roboty do roboty! (recenzja)

PRZECZYTASZ W 8 MIN

 W każdym domu przydałby się robot, który będzie za nas wykonywał różnorodne obowiązki – wyrzuci śmieci, posprząta, wypierze, ugotuje, naprawi sprzęt. Dzięki grze „Robot X” sami możemy takiego zbudować! Tworząc swojego robota trzeba jednak obserwować plany i działania innych konstruktorów. W grze trzeba stworzyć nie tylko praktycznego robota, ale też takiego, który po zakończeniu gry pozwoli uzyskać jak najwięcej punktów zwycięstwa.
 
Autorem licytacyjnej gry „Robot X”, przeznaczonej dla 2 do 5 graczy, jest Michel Baudoin. Karciankę wydaną w Polsce przez G3 zilustrowała… Polka – Sylwia Smerdel.
 
Z czego tu się buduje?
W kompaktowym opakowaniu otrzymujemy talię 117 kart i krótką instrukcję. Właściwie to 3 instrukcje: polską, niemiecką i angielską. Karty dzielą się na kilka rodzajów: części robotów, karty wydarzeń, karty bonusowe i karty pieniędzy (o wartości 200 lub 300). Na rewersie wszystkich kart mamy wartość 100, ponieważ każda karta może być również środkiem płatniczym o tej kwocie.
Karty z częściami robotów, oprócz rysunków mają oznaczenia, aby łatwiej można było zorientować się z jakim typem części mamy do czynienia. Na kartach tych są też “gwiazdki” (od 1 do 5) w czterech różnych kolorach, które mówią nam o tym, jak wartościowa jest dana cześć (ile może dać nam punktów na koniec gry). Ilustracje części robotów, nadają grze wyjątkowego klimatu. W naszym gronie przypadły do gustu, i to nie tylko młodszym graczom. W „części ciała” robota zgrabnie wplecione zostały głównie przedmioty i narzędzia codziennego użytku – wiertarka, pralka, suszarka…oj długo by tu wymieniać. Mamy nawet… papier toaletowy. I to całkiem wartościowy, bo wyceniony na 4 z możliwych 5 „gwiazdek”. Co ciekawe, poszczególne karty obrazujące „części ciała” robota pasują po przyłożeniu do siebie odpowiednich kart (np. głowy czy ręki do tułowia).

Karty bonusowe występują w trzech rodzajach dających punkty za: wybudowanie odpowiednich „części ciała” robota, za wybudowanie części o odpowiednich wartościach (liczonych w „gwiazdkach”) oraz za odpowiednią liczbę „gwiazdek” w danych kolorach w całym budowanym robocie. Zawsze widoczna jest jedna karta z każdego stosu kart bonusowych. Każdy gracz może zakupić maksymalnie trzy karty bonusowe danego typu (pierwsza kosztuje 100, druga 200, a trzecia 300). W teorii łącznie można więc mieć zakupić 9 kart bonusowych. Jednak taka sytuacja jest w praktyce trudna w realizacji. Trzeba bowiem wybierać takie karty bonusowe, które będą pasowały do konstruowanego przez nas robota, by nie otrzymać punktów ujemnych na koniec gry.

[Not a valid template]

Kart wydarzeń w całej talii jest zaledwie 8, ale potrafią one nieźle namieszać w rozgrywce. Pozwalają uzyskać karty od innych graczy, podmieniać karty bonusowe, dobrać dowolną kartę ze stosu kart odrzuconych. Karty wydarzeń są z reguły bardziej efektywne przy grze w większą liczbę osób. Gracz posiadający i zagrywający taką kartę ma wówczas większe pole do manewru. Przy dwóch osobach ich zagranie może być słabo opłacalne, a czasami wręcz niemożliwe.


Każdy gracz układa przed sobą własnego robota, któremu z upływem kolejnych rund będzie przybywało kolejnych części. Gromadzi też przed sobą odkryte karty bonusowe oraz stos kart banku. Bank gracza to maksymalnie 8 kart ułożonych jedna na drugiej rewersem do góry (czyli stroną o wartości 100). W banku można więc mieć maksymalnie 800 gotówki. Nadwyżkę zawsze się odrzuca. Trzeba zatem umiejętnie zarządzać i na bieżąco wydawać karty z banku, aby nie stracić pieniędzy zarobionych ze sprzedaży części robota na licytacji.

W swoim ruchu gracz dobiera jedną kartę ze wspólnej zakrytej talii (lub dwie, jeśli nie ma żadnej karty na ręku) i może wykonać jedną z czterech akcji: odłożyć jedną kartę z ręki do banku (taka karta, niezależnie od wizerunku na awersie jest zawsze warta 100), zakupić kartę bonusową, zagrać z ręki kartę wydarzeń lub wystawić kartę części robota na licytację.

Prawa noga, 200 po raz pierwszy…
Najważniejszym elementem gry jest właśnie licytacja. Karta części wystawiona przez gracza na licytację kosztuje na początku zawsze 100 (jest to jednocześnie oferta gracza ją wystawiającego). Następny gracz, jeśli chce ją nabyć, musi zapłacić minimum 200, a kolejny przynajmniej o 100 więcej od poprzedniego. Licytacja przebiega zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Jeśli wygra ją gracz, który wystawiał część, płaci on o 100 mniej niż ogłosił podczas licytowania. Karty odpowiadające należnej kwocie odkłada na stos kart odrzuconych. Jeśli wygra ktoś inny, połowę (zaokrąglając w górę i nie mniej niż 200) płaci graczowi, który wystawiał kartę do licytacji, a resztę odkłada na stos kart odrzuconych.

Ważne jest to, że za wygrane na licytacji części robotów (jak również za kupowane karty bonusowe) płaci się najpierw kartami ze swojego banku, a dopiero resztę uzupełnia kartami z ręki. Dodatkowo, bank nie wydaje reszty! Takie rozwiązanie sprawia, że gracze są zmuszeni licytować ostrożnie, np. mając w banku 200, a w ręku jedną kartę wartą 300 i wygrywając licytację z kwotą 300 lub 400, i tak będziemy zmuszeni oddać całe 500 do banku. Można rozmieniać pieniądze jedynie na potrzeby spłaty odpowiedniej kwoty do banku gracza, do którego należała część wystawiona na licytację, ponieważ w banku mogą być jedynie karty o wartości 100 (rewersem do góry w zakrytym stosie).
Licytując nie można blefować! Musimy mieć na ręku tyle pieniędzy, abyśmy byli w stanie zapłacić za licytowaną część. Mamy nadzieję, że nie gracie z osobami, które oszukują, ponieważ nie zawsze da się sprawdzić i przypilnować, czy ktoś mógł w danym momencie blefować.
Możemy licytować nawet ten rodzaj części, który już mamy zakupiony. Jednak mając dwie karty tej samej części (np. głowy robota), jedną z nich należy natychmiast po zakupie odłożyć do banku, tym samym  zamieniając ją w środek płatniczy o nominale 100.
 
Czyj robot cenniejszy?
Gra kończy się natychmiast, gdy jeden z graczy ukończy budowę robota. Ma on dodawane 10 punktów do punktacji końcowej, obliczanej za roboty skonstruowane przez graczy. Ukończony robot musi mieć głowę, tułów, dwie ręce i dwie nogi. Robot może mieć też uszy. Te jednak nie są wymagane, ale mogą być dodatkowym źródłem punktów na koniec gry (również dzięki różnorodnym kartom bonusowym). Najwięcej punktów zdobywa się mnożąc liczbę wszystkich symboli „gwiazdek” przez liczbę kolorów kart, z jakich składa się robot. Opłaca się więc budować robota nie tylko z kart, na których widnieje duża liczba symboli „gwiazdek”, ale dodatkowo warto zadbać o to, aby karty te były różnorodne kolorystycznie.
Następnie dodaje się punkty z kart bonusowych nabytych przez graczy i zrealizowanych w trakcie rozgrywki. Gracze za niespełnienie warunków na zakupionych kartach bonusowych, zamiast otrzymać tyle punktów ile widnieje na danej karcie, tyle tracą. Trzeba więc z rozwagą nabywać karty bonusowe w trakcie rozgrywki.
 

Mechanika przede wszystkim
Gra „Robot X” opiera się na licytacji, co wpływa na jej skalowalność. W gry z tego typu mechaniką zwykle przyjemniej gra się w większą liczbę osób. W dwóch graczy może i nie jest najgorzej, ale znacznie więcej frajdy daje targowanie się o karty w trzy lub cztery osoby, a nawet w maksymalnym 5-osobowym składzie. Gorzej jest z liczbą kart na ręku podczas targowania. Mając mało kart w banku i płacąc tymi z ręki, szybko możemy pozbawić się pieniędzy potrzebnych do licytacji, ale też kart niezbędnych do przyszłych zagrań. Na początku swojego ruchu dobieramy do ręki zaledwie jedną kartę (dwie, jeśli nie mamy nic na ręku). Trzeba więc zachować umiar w licytowaniu. Jest to też pewien element strategii w licytacji, ponieważ musimy oszczędnie gospodarować pieniędzmi i starać się wyczuwać kiedy warto podbić cenę części, a kiedy wycofać się z licytacji, by nie stać się łatwym dostarczycielem gotówki dla innych graczy. Wykorzystując kiepską sytuację finansową innych graczy można też próbować wystawiać i kupować samemu cenniejsze części robota.
Sprawny mechanizm licytacji w „Robot X” oraz krótki czas rozgrywki (ok. 30 min) sprawia, że gra się nie dłuży, ani nie nudzi, nawet młodszym graczom. Nie ma długiego oczekiwania na swój kolejny ruch, ponieważ cały czas coś się dzieje. Pozostałe dostępne akcje, czyli zakup karty bonusowej, użycie karty wydarzeń czy odłożenie karty z ręki do banku, to raczej szybkie i proste działania, które nie powodują istotnego „downtime’u”.

Ze względu na losowość kart na ręku i kart bonusowych „Robot X” ma dużą regrywalność i niepowtarzalność rozgrywek. Odkrywane na początku gry trzy różne karty bonusowe determinują, co warto budować, aby móc zebrać dodatkowe punkty. W każdej rozgrywce cele graczy mogą więc być nieco inne. Mimo losowych kart na ręku da się przyjąć pewną strategię wykładania kart na licytację, w zależności od sytuacji w grze i posiadanej gotówki. Można też ryzykować i kupować karty bonusowe w ciemno – wybierając jedną z trzech zakrytych w danym stosie. W grze nie brakuje więc elementu losowości, decyzyjności i ryzyka. Nie ma jedynie blefu, a to w grach licytacyjnych jest zawsze dodatkowym smaczkiem. Tutaj musimy deklarować kwotę, którą jesteśmy w stanie zapłacić za licytowaną część.
Warto też zbudować robota odpowiednio szybko, by nie dać się rozwinąć innym graczom lub starać się opóźniać zakończenie gry, jeśli mamy jeszcze mało części robota lub są one niezbyt cenne.
Dla osób lubiących gry licytacyjne “Robot X” to pozycja warta sprawdzenia. Gra może też spodobać się młodszym graczom, zwłaszcza chłopcom – w końcu to własnoręczne budowanie robotów, w dodatku za własne pieniądze. Proste zasady pozwalają wytłumaczyć rozgrywkę nowym graczom w kilka minut. Na uwagę zasługuje też kompaktowe pudełko, które pozwoli bez problemu spakować grę do plecaka. Należy jednak pamiętać, że gra potrzebuje sporo miejsca do rozgrywki, ponieważ każdy gracz musi mieć miejsce na swoje karty bonusowe, bank i, oczywiście, konstruowanego robota. Zatem im więcej graczy, tym więcej miejsca będzie potrzebne do rozgrywki.

Zalety i wady gry „Robot X”:
(+) klimatyczne grafiki na kartach części
(+) prosty mechanizm licytacji
(+) łatwe do wytłumaczenia zasady
(+) krótki czas rozgrywki
(-) czasem przeszkadza zbyt mała liczba kart na ręku
(-) słabiej sprawdza się na dwie osoby

Nasza ocena gry: 4

Udostępnij na:

Jeśli warcaby można uznać za pełnoprawną grę planszową, to właśnie one były pierwszą „grą bez prądu”, którą poznałem, polubiłem i do dziś nie odmówię partyjki. W dzieciństwie zagrywałem się także w planszówki i karcianki, które były dodawane do „Kaczora Donalda”. Do dziś mam klika w swojej kolekcji. Jako statystyczny polak uwielbiam rosół, schabowe i gry z mechaniką deckbuildingu. Zawodowo copyrighter, ale w zupełnie innej branży, a prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Bez końca mogę oglądać sport w TV, a szczególnie piłkę nożną, siatkówkę, MMA i snookera.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.